Ostrzegam lojalnie, ze będzie dzisiaj długo...uff.
Zleciało tak szybko. Ale nie o tym chciałam dzisiaj, tak jakoś zobaczyłam, że to będzie 100 post - musiałam wspomnieć ;)
Trochę się ostatnio zagubiłam we wszystkich robótkach. Za dużo na raz :( Robię sobie serwetkę, chciałam mieć ją na wrzesień, ale nie wyszło, szkoda. nawet polowy jeszcze nie mam, a ile jest pokaże przy najbliższej okazji, bo dzisiaj już mi się nie chce iść robić zdjęcia.
Za to zrobiłam już prawie do końca pierwszą z trzech metryczek dla znajomej-
Jeszcze dwie podobne, dla bliźniaczek:) Wspominałam o tym w poprzednich postach.
Zbliża się też rocznica ślubu mojego braciszka i bratowej.
"Wyiksowalam" dla nich taką pamiątkę.
Będzie z tego poduszeczka do sypialni. Może mama mi uszyje, a może ja sama...
No bo jakoś tak wyszło, i zapomniałam się pochwalić.
Tak mi się podoba jak szyjecie, nawet nie marzę o tym by to były tak cudowne rzeczy jakie na waszych blogach podziwiam, ale przynajmniej chciałam spróbować cokolwiek.
Moja mama wiedziała, bo ciągle o szyciu mówiłam tak się jakoś zgadała z moją sąsiadką okazało się że pewna pani chce sprzedać starą maszynę- z szafką.
No i mam ja, dostałam w prezencie od mamy na urodziny.
Niestety okazało się, ze maszyna stała, stała, i stała...nie używana. I się od tego stania popsuła.
W ubiegłym tygodniu została przywrócona do stanu używalności. A ja nabrałam odwagi by do niej usiąść.
Chciałam coś uszyć, coś prostego, od czegoś zacząć trzeba.
No i uszyłam- legowisko dla Kotka.
Myślę nieskromnie, ze jak na pierwszy raz wyszło całkiem nieźle :))
Ale, ze było mi mało, to ze starych rzeczy - pustych butelek po wodzie, starych gąbek kawałka tektury i starego koca, z pomocą młodszej córci wyprodukowałam taką oto pufę :))
Nie jest rewelacyjna, ale siedzieć się da, i o to chodziło :)
A tutaj moja pufa i moja maszyna -
Trenuję sobie w dalszym ciągu frywolitkowe kwiatuszki-
Z tych powstaną spineczki dla dziewczynki.
Jeszcze coś o ogrodzie chciałam Wam napisać, a właściwie o podwórku. Otóż okazało się, ze nie wiadomo jakim cudem, na podwórzu gdzie rośnie tylko trawa wyrósł krzaczek pomidora. Wyrósł dopiero we wrześniu, i jak go dostrzegliśmy miał maleńkie pomidorki. Trochę podrosły ale były zielone, przyniosłam je do domu, zastanawiając się czy się zaczerwienią i tak wyglądają teraz-
tzn wyglądały tak, bo jeden jest już zjedzony. Pyszny był.
Dziś rano zaskoczył mnie przymrozek, nie tylko chyba mnie. Wczoraj sobie podziwiałam jak pięknie pożółkły liście orzecha, a rano były białe od szronu. ale były.
Jak tylko zaczęło oświetlać je słońce, tak było słychać jak liść po liściu opada pod drzewem.
Coraz smutniejszy widok :(
Żeby na smutno nie kończyć tego Jubileuszowego posta to się jeszcze pochwalę wyróżnieniem jakie dostałam od Ines z Bloga
http://robotki-ines.blogspot.com/. Nie wiem za co to wyróżnienie ale strasznie mi miło i bardzo bardzo dziękuję za nie.
Powinnam przekazać, je kolejnym pięciu osobom prowadzącym bloga, ale na prawdę nie potrafię wybrać:( Wszystkie robicie takie piękne rzeczy, każde prace są wyjątkowe. Dlatego przekazuję te wyróżnienie wszystkim którzy do mnie zaglądają, i zostawiają komentarze:)
Jeżeli Ktoś dotrwał do końca to serdecznie dziękuję za zainteresowanie, zostawiam pozdrowienia, buziaki i do następnego razu :*