Bardzo się ciesze, ze jednak zaglądacie do mnie, i zostawiacie komentarze, niezmiernie mi milo, bo czasem już tracę wiarę w to co robię. Człowiek jednak jest łasy na komplementy.
Jeszcze jakoś jestem z tym blogiem na bakier, może mi brakuje systematyczności. Właściwie na pewno systematyczności. Później mam zaległości w pokazywaniu, w którymś momencie przebywania na fb wpadłam w taki pęd, ze nic tylko już wszystko na gotowe bym pokazywała. Musze się przestawić.
Bo przecież już nie pokazałam prezentów od dzieci,. Nie pokazałam prezentu od dziewczyn z fb, nie pochwaliłam się co zaczęłam robić, właściwie uczyć się. Nie pokazuje co sobie kupiłam, a wydaje mi się ze skoro ma to związek z moimi pracami to tez bym mogła, a nawet powinnam.
Postaram się to jakoś nadrobić.
W dekoracji młyna, jak i w dzisiejszej pracy która chce pokazać, używałam sztucznych dodatków. Kupiłam je ostatnio, doszłam do wniosku, ze może te moje ambicje żeby wszystko robić sama, każdy listek, każde źdźbło trawy są trochę na wyrost, i tak nikt bardziej nie docenia tego co robię, a cały internet tymi plastikami zalany, i nikt nie krytykuje ze to czy tamto kupne a nie robione własnoręcznie, wiec postanowiłam tez się wspomagać od czasu do czasu.
Przy najbliższej okazji pokażę co kupiłam, bo zrobiłam zdjęcie, wiec będę mogła pokazać :D
A dzisiaj wracam już do szydełka i wstążeczek.
Przeglądałam ostatnio drobne hafciki na wielkanoc, i przy okazji trafiłam na schemat szydełkowego koszyczka, takiego malutkiego.
Pomyślałam, ze mogłabym do niego zrobić drobne wstążeczkowe różyczki, i przynajmniej raz od razu zrealizowałam mój pomysł.
Całość tak się prezentuje :D
Najpierw oczywiście zrobiłam koszyczek, i nie macie pojęcia ile ja się namęczyłam i nagłowiłam, żeby uzyskać pożądany kształt przy usztywnianiu...
W końcu się udało, ale jak na moje potrzeby tylko na 70%, przez co jestem niezbyt zadowolona, i zła na siebie, ze wyszłam z wprawy. Kiedyś nawet falbanki potrafiłam bez trudu usztywnić, i nadać im kształt delikatnych fali zawijasków. :(
Koniec końców koszyczek już po usztywnieniu prezentował się jak poniżej-
Później przyszedł czas na różyczki, Sa na prawdę maleńkie, chociaż może wyglądają na spore :D
Tak to wygląda, ogólnie już z całości jestem zadowolona, nawet powiem, bardzo zadowolona:D
Jeszcze Ktos miałby ochotę zrobić Sobie taki koszyczek, dołączam schemacik-
Ja już dzisiaj znikam, o dziwo w tym tygodniu rodzinka, wychodzi rano- wiec obiad o przyzwoitej porze jemy wszyscy razem- zatem kierunek, kuchnia
Witam pozna nocą 😊
Siedze, i czekam na moje dziewczyny, miały wyjść z pracy o 22 , okazało się, ze niestety musza zostać do 2 w nocy, wiec mam noc z głowy, tzn napisze, posta, przeglądnę blogi, jak wystarczy czasu to poczytam...(zaczęłam własnie Anioły i Demony)- na nudę nie narzekam, może raczej na brak snu. Zanim te moje córcie wrócą, będzie już kolo 3, zanim zjedzą, zanim co, to już pewnie będzie po 4, wiec nie pójdę spać, bo maż wraca po 6 ;) A przed 7 synuś do szkoły już wychodzi z domu. No i tak to z grubsza w tym tygodniu u mnie wygląda :D
A teraz podziękowania dla Was, bardzo bardzo dziękuję, za przemiłe komentarze pod moimi igielniczkami, strasznie się ciesze, ze się Wam podobają. Az się chce coś dalej robić, jak człowiek się czuje doceniony 😘😘😘
Wracam do tytułu dzisiejszego posta- czyli do zapinek.
Nie ma co za wiele o nich pisać, robiłam już podobne, właściwie prócz zmiany koloru liści, i wstążki łączącej magnesy-identyczne.
O takie poprosiła mnie znajoma dla Swojej mamy , bo właśnie spodobały się tamte które robiłam latem (mój pierwszy post na obczyźnie- pamiętam go :)
Nie będę pisała, lepiej je po porostu pokażę, pokażę z różnych stron, na fotkach jest tez mocowanie magnesu.
Kolory na poniższych fotkach przekłamane strasznie, ale robiłam je na gorąco, i tam właśnie widać jak wygląda zapięcie tych dekoracji :D
Zrobiłam tez maczek-maczek w poprzednim poście już wystąpił jako dodatek dekoracyjny do igielników ;)
Duży maczek, nie może istnieć bez pączka - pączek w dwóch odsłonach-
No i cóż- to by było na tle dzisiaj. Lece patrzeć co nowego i pięknego u Was.
Jak w tytule posta- będzie o zmianach. Co prawda miałam chwalić sie prezentami, cóż,trochę mi zeszło, i nie wiem czy po miesiącu wypada jeszcze pokazywać, co się dostało na gwiazdkę, to chociaż wspomnę słownie-
Dostałam nowy telefon od moich dziewczyn, walizeczkę pełną kosmetyków, i dodatków do nich, typu pędzle, gąbki, i szczoteczki, uczę się co do czego- jeszcze się nie nauczyłam. Dodam, ze tatusiowi, i bratu również takie "wypasione" prezenty zafundowały, ale nic nie mowie, cieszyły się bardzo, wiadomo ze dawanie tez sprawia radość, może większą nawet.
Zarabiają, wiec miały frajdę z kupowania, za rok jednak je muszę trochę przystopować,bo polowa tego , a tam polowa, 1/5 by wystarczyła w zupełności.
Od mamy przyszła z polski wanienka wypełniona różnymi kremami, olejkami, żelami , i nawet mydełkiem- taki zestawi w wanience, super wyglądał.
No i wiadomo co jeszcze, i czego dla mnie zabraknąć nie może-książki.,
Juz od lata o tych książkach cichutko przebąkiwałam, ze nie mam, nie czytałam, a chciałabym, chciała...i tak mi brakuje jednej, ale mam, bo dostałam trzy- Anioły i demony, Kod Leonarda Da Vinci oraz Zaginiony Symbol. Jeszcze czekam na Inferneo...nie było niestety u nas w momencie zakupy trzech wyżej wymienionych, nie szkodzi, :(
No i miało być dwa słowa o prezentach, a dwa słowa na jakoś magicznie się rozrosły.
Wracam do tego o czym powinnam dzisiaj pisać- mianowicie o zmianach.
Ciśnienie mi skacze, góra dol, w momencie dochodzi do 300/200
w następnym momencie spada o 200 każde i nie wiem co się ze mną dzieje, Bywają chwile, ze nawet leki nie pomagają, i co mnie tak denerwuje??
No wiadomo, a to tutaj stresik, tam stresik,ale co jest moim największym stresem- FB!!!
Nie, nie cale może, bo to by było zbyt wielkie uogólnienie, raczej ta przeklęta grupa która założyłam.
Przed kilku laty lekarz mi powiedział- proszę się zająć czymś pozytywnym, zająć ręce, zając głowę, żeby to dodatkowo sprawiało radość, relaksować, się, nie obciążać serca.. Wtedy własnie zaczęłam haftować.
Później szydełko, frywolitka, coś się człowiek stara robić, nowego, fajnego, raz wyjdzie, dwa razy nie, ale na forach, na blogu, usłyszy się mile słowo, wskazówki, jak zrobić, co poprawić, albo i nie bywa różnie, ale nie ma jakiejś negacji, nie ma obrażania. Niestety na większości grup związanych z rękodziełem na fb ciągle jakieś kłótnie, wyzwiska, obelgi, i nie ma tak żeby było dobrze, bo zawsze się znajdzie jakieś kółko wzajemnej adoracji, no i ktoś z tego kółka powie super jest, świetnie, i nawet nie widzi, ze każdy kto jest poza to z automatu jest gorszy i traktuje się go z góry. Moja dusza protestuje przeciwko temu wszystkiemu.
Protestowała już dawno, już nie raz, tak słuchałam niechętnie raczej, tłumaczyć sobie chciałam-o naiwności, ze może jednak będzie lepiej. Wcale lepiej nie było. I nie będzie,. Dusza się zbuntowała w końcu i powiedziała DOSYĆ .
A stało się tak, ponieważ weszłam na grupę, a tam chamski komentarz jednej z wszechwiedzących pan, która kopiła przezroczyste jajo, wpakowała w nie gotowe gąski, dowaliła kupne gałązki kwiatów, i obraziła się, bo inna z pan raczyła napisać, ze jej praca nie jest jednak rękodziełem 100%. dlatego trzeba było zaraz pisać bezczelnie, kpiąco, i z góry, kiedy tamta spokojnie napisała, ze kompozycja przecież piękna, ale... Kiedy grzecznie chciałam wytłumaczyć, ze jednak jest różnica pomiędzy kupnym jajem a zrobieniem go samemu, czy to ze starych gazet, czy na szydełku, czy tez samodzielne ulepienie gąsek,tudzież zrobienie kwiatuszków,ze chociażby ta praca była najpiękniejsza, bo pewnie takie więcej rękodzieło idealne nie zawsze bywa, to jednak różnica w nakładzie pracy własnej znaczna....Co się dowiedziałam?? ze trzeba by mieć pole bawełny, pole ziemniaków na krochmal, las na deski, fabrykę szkła itd, bo nawet jak ktoś sam coś zrobi, to np takie gazety tez kupił i różnicy nie ma pomiędzy wsadzeniem kupnej gęsi w kupne jajo a zrobieniem samodzielnym jaja i samodzielnie zrobionych i pomalowanych gęsi, nie ma i już. .To była ta przysłowiowa kropla, co przelała czarę.
Pomyślałam albo z tym skończę, albo w twarz sobie napluje sama w lusterku, bo inaczej co najwyżej brodę opluć sobie mogę. I pewnie musiała bym sobie w te brodę pluć, denerwować się dalej, próbować tłumaczyć, i nie wiem co jeszcze, musiałabym...ale już nie muszę.
Otóż wyszłam, wyszłam z każdej jednej grupy do której należałam .może i one nie wszystkie były złe, ale tam gdzie nie było "awantur" nie było tez zbytnich reakcji, każdy dodawał co tam miał do pokazania i mało kto reagował, a prace wielokrotnie piękne, na uwagę i podziw zasługiwały, wiec po co mi uczestniczyć i w takiej znieczulicy??
W tym wszystkim ogólnie, już nie będę pisała, bo to w sumie temat rzeka, mogłabym pisać, i pisać, a jeszcze ciągle coś nowego by się przypominało. Teraz jestem spokojna, nawet nie macie pojęcia jak bardzo. Dopiero teraz wiem tak na prawdę, ze przez ostatni rok żyłam jak na rollercoasterze . Szczęśliwie zeszłam już z tej zwariowanej karuzeli :D
Bede miała więcej czasu na blogi, i na blogowe zabawy ;)
Kończąc już wypadałoby coś robotkowego dodać. Co prawda, to tez nie będzie rękodzieło, wszystko kupne, ale z braku laku, zrobiłam sobie na szybcika i jestem zadowolona.
Użyłam pudelka po warzywach(bez dziur) , kulek żelowych pęczniejących w wodzie, koralików , pływających świeczek,polperelek do ozdoby...I to wszystko.
Na fotce wyglada to tak-
a tak w ruchu-
zapewne mało kto doczytał do tego momentu, bo post nudny i przydługi, ale jesli Ktos ewentualnie widzi dolna część tego co napisałam to zostawiam tutaj serdecznie pozdrowienia dla Wszystkich.
Witam poświątecznie, po sylwestrowo...
Czas z rodziną płynie tak, ze nie wiadomo kiedy go zaczyna brakować.
Planowałam , ze w te świąteczne, i międzyświąteczne dni wejdę na blogi, i nic z tych moich chęci nie wyszło. Wolałam spędzić każdą chwile z dziećmi, z mężem niż włączać laptopa i buszować po blogach i fb.
A dzisiaj tradycyjnie mam masę rzeczy do pokazania, dostałam od moich szalonych dziewczyn ogrom prezentów pod choinkę. Na to poświecę osobnego posta, a dzisiaj tylko robótkowo.
Jeszcze przed świętami robiłam na szybko dwa ubranka na Martini- karnawałowe raczej- w prezentach urodzinowych :D
W poprzednich postach pokazałam wianek na szybko,zrobiłam jeszcze dwie ozdoby na szybko,
Z tym, ze jednak wianek na prawdę był na szybko, na te dwie, już więcej odrobinę czasu poświeciłam,
Trzy szyszki, dwa bałwanki, klej, sztuczny śnieg, brokat ...
Drugi stroik-
wycięłam kolo z tekturki, od spodu podkleiłam kolorowym papierem, kilka szyszek pomalowałam na srebrno, korale czerwone udekorowałam czerwonym brokatem, ze starej choinki kilka małych gałązek, złote kolczaste kule, i dzika róże miałam kupione, do tego moje szydełkowe gwiazdeczki i powstało coś takiego, tez lekko oprószone śniegiem i brokatem.
A to już biscornu zrobione miedzy świętami a sylwestrem -
Nie mogę uchwycić na zdjęciach złotej nitki w kanwie :(
Tutaj jeszcze przed zszywaniem widać urok kanwy-
No i wzorem wielu wielu ludzi, zrobiłam sobie filmik podsumowujący 2016 rok. Nie pokazałam wszystkich prac, ale i tak wyszedł mi tasiemiec, wiec takie podsumowanie nie bardzo szczegółowe, ale jest -