Az się ucieszyłam gdy Listonosz zatrąbił pod domem (Czipsa Go wpuścić nie chciała, złośliwiec jeden, Pani odrobiny radości żałowała :)
Tak więc dostałam od Marty takie oto upominki, słodycze, cappuccino, herbatkę, no i biscornu. Piękne!
I jednocześnie doszło moje zamówienie:)
I mogę teraz zrobić moim dziewczynom kolczyki i bransoletki frywolitkowe:D
A to wszystko chyba na osłodę, bo dzień mi się zaczął fatalnie. Najpierw Klaudynie uciekł autobus do szkoły, czekała na następny który nie przyjechał, a do trzeciego nie wsiadła bo tak był zapchany. Wstałyśmy po 5 żeby zdążyła, a wyjechała z domu 8:04...
Kamila szybko przez tory poszłam przeprowadzić, okazało się, ze zapomniał telefonu. Justyna biegiem się wracała po jego telefon, szukała, ja dzwonię a tu się koło mnie odzywa dźwięk Mial Go... w innej kieszeni.
Więc już czasu coraz mniej i ja już z Justyna pieszo, bo przecież rozkład taki dali, ze siąść i płakać, i autobus na 8 do szkoły dzieci mają, ze na przystanek szkolny podjeżdża 8:05
Powrót przez przejazd, jezdnie i z Justyną galopem po śniegu, zeby Ona tez sie do gimnazjum nie spóźniła.
Bo ja dziś do urzędu szłam, więcw tym samym co Ona kierunku. Tak, ze do urzędu dotarłam na 8, i dwóch panów się wepchneło przede mnie. Jak weszli, tak z panią urzędnik przegadali, i przesmiali sie 40 minut, a mi tam się już z nerwów słabo robilo ( dlatego tez gdy zobaczyłam na Którą to Panią natrafiłam:)
Już u niej załatwiałam sprawę meldunku mojego z rodziną, i nas odesłala z Kwitkiem. Cała sprawa wyglądała tak, ze po ślubie mieszkalam u męża w innym województwie 13 lat. 6 lat temu sie wyprowadziłam, i miałam meldunek tymczasowy w wynajętym mieszkaniu. W ubieglym roku zalożyłam sprawę o spadek po ojcu, i mam przyznany po nim dom do spółki z bratem.Brat zamieszkał za granicą z rodziną, ja dom odremontowałam, by dało sie mieszkać. A zameldować mnie nie chcieli, jakieś sprawy musiałam załatwiać o ten meldunek, przesłuchania mnie, męża, rodziny, i sąsiadów. Ostatecznie tuż przed sylwestrem przyszlo pismo, że Pani Burmistrz po rozpatrzeniu sprawy uznaje, ze jestem wraz z rodziną zameldowana w tym moim rodzinnym domu. dziś biegnę, żeby pobrać druki na nowy dowód, itp rzeczy sie dowiedziec. A tam "przemiła" Pani z uśmiechem na ustach mi mówi, ze ten świstek od Burmistrz to ja moge sobie... a ona mnie nie zamelduje, bo teraz w tym opolskim mam założyć sprawę że tam nie mieszkam od 6 lat, wezwać świadków, i ta sama piosenka co tutaj od lata...
Nie wiem, czy ja głupia jestem, czy co... Bo skoro tutaj świadkowie poświadczyli, ze mieszkam tu, to po teraz innych, ze nie mieszkam tam...
Ja się chyba wykończę, zanim to wszystko załatwię....
te moje leki nasercowe biorę nie wiem po co, bo to tak jakby ktoś chory na grypę antybiotyk brał, i stał cały czas w przeciągu...
Wspolczuje Ci serdecznie Edytko ! Pamietam,jak sie zalatwialo sprawy w urzedach w Polsce...
OdpowiedzUsuńale ostatnie linijki rozsmieszyly mnie do lez...
Masz fantastyczne poczucie humoru !
Buziaki !
XOXO