To ciemniejsze zdjęcie w kolażu oddaje rzeczywisty kolor nici z jakich robiłam.
Ostatnio szkoła poraża mnie swoimi wymysłami. U Klaudyny w szkole w październiku odrabiają 2 maja, wywiadówka będzie 2 stycznia(ciekawe czy sam dyrektor zdąży przyjść).
U Justyny problemy odwieczne z jednym nauczycielem miałam iść dzisiaj na temat Jego zachowania porozmawiać ale nogi nie pozwoliły ;(
A u Kamila...masakra. Jak mi przyniósł wykaz co potrzebuje na plastykę, to się chwilkę zastanawiałam, czy ja go przypadkiem nie wysłałam do szkoły plastycznej. Podliczyłam tak pi razy oko i wyszło mi, ze skromnie musiałabym wydać ok. 400 zł na to wszystko czego Pani wymaga. Pomijając farby tempery, witrażowe, 6 sztuk tuszy kreślarskich szkła do malowania itp rzeczy których jest cala lista, najbardziej ze wszystkiego zaskoczyło mnie"8 sztuk kartonów (grubych jak ściany pudelek) zagruntowanych farbą emulsyjną do malowania mieszkań ...
Lepiej już wyjdę z tego publikowanego posta, bo się za bardzo rozkręcę i mi wyjdzie elaborat na temat dziwnych fanaberii dzisiejszych czasów i edukacji szkolnej :(
Pozdrawiam cieplutko, i wracam do szydełka.
Frywolitki, to dla mnie jeszcze czarna magia... ale może kiedyś też takie cudeńka bede umiała robić!
OdpowiedzUsuńLepiej sprawdź jak jest z tą szkołą plastyczną... może nie wiesz do jakiej szkoły chodzi syn... wariactwo!
Cudny komplecik sobie "machnęłaś" :-)
OdpowiedzUsuńteż bym chciała tak umieć:)
NIe słyszałam o tej igle możesz coś więcej napisać ..
OdpowiedzUsuńKomplet śliczny lubię takie niebieskości ..
O szkole nie chce mi sie nawet myśleć . ale i tak mam chudy portfel przez wymysły nauczycieli ...
A niby to mamy za darmo szkoły ..Ciekawe gdzie bo u mnie takie nie sa ..
marzy mi się poznanie tajemnic tworzenia frywolitek :)
OdpowiedzUsuń