"Odnowiłam" świecznik zrobiony blisko 70 lat temu przez mojego dziadka w prezencie dla babci. Świecznik swoje przeszedł, i przejeździł ze mną do domu męża, do wynajętego i wrócił na stare śmieci wraz z mną, zatoczył więc koło, uczestniczył nawet w wypadku samochodowym, w którym niestety lekkiemu zniszczeniu uległy okapniki, czy może raczej podstawki pod świece, są i działają, ale ja wymyśliłam, żeby na święta trochę go odświeżyć,
Całość po chwilowym liftingu wyglądała tak-
Spody podtrzymujące świeczki zrobiłam z płatków kanzashi, świeczki ozdobiłam róznie, żeby nie było identycznie, jednak zachowałam powtarzalność, i tylko środkowa świeca miała swój motyw.
Tutaj lepiej widać okapnik mojej produkcji
Pierwotnie zrobiłam taki, ale żeby go było można zauważyć, trzeba było stać blisko, z daleka raczej mało dostrzegalny, użyłam w innym celu później
Gdyby nie dziadek, a może gdyby nie babcia... nie miałabym czego dekorować.
Dla wszystkich zaglądających zostawiam serdeczne pozdrowienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde słówko :*