Strony

czwartek, 23 lutego 2012

Zmiana planów.

Nie mam cierpliwości, haft ma mnie uspokajać, a nie drażnić. Ostatnio się tyle nadenerwowałam z tymi nieszczęsnymi koralikami, potem jeszcze z różnymi wzorami do tego obrazu. Dlatego kiedy wypróbowywałam  4 zestaw kolorów by wyhaftować twarz chłopca na pamiątce komunijnej, i mi się nie podobał, rzuciłam go w kat, i niech tam leży dopóki mi nie miną na niego nerwy. Kończyć go i tak nie będę, ale oglądać również nie mam teraz zamiaru.

Postanowiłam zmienić plan, i wyhaftować coś innego. Bez twarzy...


 Tyle mam, a całość powinna wyglądać tak-


Kolory są jednak trochę inne, ale szczerze mówiąc mam to już gdzieś...
Jak znam życie, to i tak będzie milion słów, że tak powiem "przeciw", i wytykanie błędów.

Ma to być pamiątka dla wnuka Ireny. Irena to siostra mojego męża...i zawsze najwięcej ma do powiedzenia, miliony rad, czy się chce tych rad czy nie, głownie sie nie chce, bo jak ktoś  ciągle coś doradza, na każdy temat, słuchać się tej osoby nie chce;/

Ja osobiście nie przepadałam za nią nigdy, ale od kilku lat przerodziło się to w głęboka niechęć.
Mieszkałam niestety z mężem w jej domu rodzinnym, bo tak wszystkim było wygodniej- tania siła robocza na polu, i opiekunka dla rodziców.
Irena jest w wieku mojej mamy, a co za tym idzie teściowie jak moi dziadkowie...
Oboje schorowani, teściowa potężna cukrzyca, każdy miał ją gdzieś, do poradni cukrzycowej ja z nią jeździłam, teść astma, od wielu lat, nie stronił od kieliszka, często musiałam zostawiać z nim pijanym dziewczynki, bo z teściową nie miał kto jechać do poradni. Urodził się Kamil, i niestety nie miałam możliwości jeździć z teściową i jej pilnować. Jak byłam z Kamilem na pierwszej operacji, teściowa zmarła. Irena postanowiła iść do sądu z pozwem, ze nie pielęgnowałam Mamy...
Mieszkałam potem jeszcze później tam 3 lata po śmierci teściowej, ale teść coraz więcej pił, i nieraz uderzył po pijanemu dzieci. Więc je zabrałam i się wyniosłam. Wtedy już Irena nazwała mnie przeróżnymi inwektywami, nie przebierając w słowach.
To co o mnie mówiła, to trudno, ale najgorsze było, kiedy mąż powiedział jej, że przecież oni (ona i ich bracia) tez z domu się wyprowadzili stwierdziła-

Ale ja z domu zabrałam tylko buty, a ta twoja .... zabrała ojcu dzieci, a on je tak kocha.

Kocha... Buty...

Teraz teść już nie żyje, a my kontakty z rodziną męża ograniczyliśmy do minimum.
Ech...rodziny się podobno nie wybiera, a ja wybrałam, moim dzieciom, i są jak bez rodziny tak na prawdę:(

Ciągle ich uczulam na to, by się od siebie nie odwracali kiedyś w przyszłości, by zawsze byli dla siebie wsparciem. Teraz tego jeszcze nie rozumieją, może kiedyś będą wiedzieć co chciałam im przekazać.


4 komentarze:

  1. chcialam ci cos napisac o usztywnianiu,próbowałam wielu sposobów ale najlepiej mi wychodzi 1kubek wody na 1 kubek cukru,przegotowac trochę zeby ostygło i krochmalić -wkłam tę robótkę do tej wody i wkładam na formę- jak wyschnie sprawdzam czy jest dość sztywne a jak nie to jeszcze raz krochmalę ale już pędzelkiem na ten koszyczek które jest na czymś umocowany.To jest taki mój sposób

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję !!! Na pewno niedługo wypróbuję ten sposób :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no to znaleźli sobie w Tobie kozła ofiarnego , nie daj się. Wkurzają się teraz bo nie mają służącej . ;-)
    metryczka na pewno wyjdzie ślicznie,.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Edytko
    Pamiątka będzie bardzo ładna.
    Najważniejsze ,że dziecku będzie się podobała.
    Rodziny jak mówią się nie wybiera ,rodzinę się ma.
    Staraj się nie przejmować tym co mówi Irena,bądź pogodna zyska na tym Twoja najbliższa rodzina.
    Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słówko :*