Bardzo dziękuję za życzenia urodzinowe...niestety, nie były miłe i wcale nie chcę ich wspominać.
Od sobotniego popołudnia walczymy,a właściwie weterynarze walczą ( bo my tylko płaczemy ) o życie i zdrowie Naszej Czipsy.
Nic się nie działo co mogłoby nas zaniepokoić. A Czipsa taka dzielna, gdyby chociaż zapiszczała, zaskomlała a Ona nic, kompletnie nic nie dała nam znać, a tak musiała cierpieć.
W piątek wieczorem przekopała się do starej budy, w której lata temu mieszkał piesek.
Ze ja głupia wtedy nie pomyślałam, ze coś jest nie tak :( Ale ten wieczny remont w domu, wiecznie coś do zrobienia. A Ona tak cichutka, po prostu weszła tam i siedziała jak mysz pod miotłą.
Wieczorem normalnie zjadała trochę suchej karmy, napiła się wody, i nie chciała przyjść do domu.
Ale daliśmy jej spokój...ja kazałam żeby dali jej spokój :(
W sobotę od rana zakupy, coś do zrobienia, jedzenie Czipsa miała nawet nie chciała, odeszła. Myślałam, ze może dała jej coś jeść ciocia, i najzwyczajniej głodna nie jest.
Ale kiedy nie przyszła nawet po skrzydełka to już mnie bardzo zaniepokoiło, znów siedziała w tej starej budzie, i nie chciała wyjść, chociaż wołaliśmy ja wszyscy po kolei.
W końcu Adrianowi udało się ją jakoś wyciągnąć a z nią setka much przyczepionych do jej ogona.
A Czipsa tylko smutne miała oczy.
Nie mamy samochodu, Adrian szybko na rowerze pojechał do weterynarzy zobaczyć czy są, czy nas z Nią przyjmą. Na to wszystko przyjechała moja mama z mężem, lekarz zgodził się zaczekać na Czipsę, chociaż wychodził już do domu. Zapakowali ja w samochód, pojechali
Weterynarz zrobił USG i szok !!!
Miała dwa szczeniaczki jeden martwy, i właściwie zgniły.
Dostałą od razu kilka zastrzyków i kroplówkę. Wróciła wtedy do domu, weterynarz wyznaczył na niedzielę rano termin operacji, gdyby w sobotę było ich dwóch zrobili by od razu. Noc byla straszna. A Czipsa wciąż nawet nie pisnęła.
Na zabieg zawiózł jaz znów mój ojczym i pojechały z nim moje dziewczyny, bo Adrian musiał już wyjechać.
Operacja miała trwać ok 2 godzin, trwałą znacznie dłużej.
Czekaliśmy pod telefonem kiedy ją odebrać, w końcu zadzwonili.
Masakra- tylko to słowo przychodzi mi do głowy.
Ten martwy szczeniaczek był od dawna martwy, zgnił, z nim zgniła macica, on przedostał się aż do jelita które też już nie było zdrowe. Drugi jeszcze żył, ale strasznie zainfekowany...wiec wiadomo...
Zaczęła się przedwczesna akcja porodowa u niej, w tym sensie, ze odeszły wody, nie było rozwarcia, więc z tego co zrozumiałam pękła jej miednica.
Ja nie mogę zrozumieć jak Ona z takim bólem chodziła i biegała normalnie. I tylko ten jeden dzień kiedy ból już był nie do zniesienia, a może cały czas był taki sam, tylko ją osłabił, poszła z dala od nas żebyśmy nie widzieli, nie szukała nawet pomocy.
Wróciła wczoraj do domy chudsza o prawie półtora kilo - bo tyle z niej zostało wycięte :(
Myślicie że pisnęła?? Nie, płynęły jej tylko łzy.
Musieliśmy ją pozawijać w koce, żeby nie traciła ciepła.
Tak wyglądała wczoraj-
24 godziny po operacji kluczowe. Na szczęście dała Sobie radę.
Dziś już lepiej, chociaż mówią, żeby nie popadać w zbytni optymizm, bo różnie jeszcze może być.
Po 8 rano dostała kolejną kroplówkę i 6 zastrzyków. Wstała o własnych siłach, jeszcze się chwieje, ale stoi. Pije wodę, kazali spróbować dać jej jedzenie, polizała, chciała ciut zjeść, ale jeszcze za wcześnie.
mam nadzieję, że będzie dobrze, że wytrwa ta nasza dzielna Psinka, bo co to będzie za dom bez niej.
Ja nie mam chęci żeby robić cokolwiek. Więc wybaczcie że znów mnie nie ma
Jak to czytałam, aż łzy napłynęły mi ze smutku do oczu. Biedna psina, ale się nacierpiała.Trzymam kciuki i jestem pewna, że wydobrzeje.Edytko bądź dzielna, niech psina nie widzi twego smutku, niech myśli, że jest wszystko ok.
OdpowiedzUsuńLekarze też mówili- śmiejcie się przy niej, niech nie widzi, ze coś jest źle, ale nie masz pojęcia jak trudno to robić. Co innego dzisiaj :D
UsuńTrzymam kciuki za Waszą wspaniałą psinkę. Dużo zdrowia jej życzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję bardzo :) Trzymanie kciuków na pewno pomogło, bo już jest lepiej :)
UsuńCiary wędrują po całym moim ciele, po przeczytaniu tej historii suni. Biedactwo nacierpiała się strasznie, ale byliście z nią i nadal jesteście. Mam nadzieję, że po tym wszystkim co przeszła, teraz będzie już tylko lepiej. Zdrowia dla Czipsy życzę a Wam wytrwania przy niej. Pozdrawiam Edytko.)
OdpowiedzUsuńDziękuję Danusiu, już jest lepiej :D
UsuńWitaj Edytko.
OdpowiedzUsuńMam 12letnią sunię .Gdy pomyślę,że jej też mogłoby się to przytrafić .Trzymam kciuki żeby wszystko było dobrze.
Pozdrawiam serdecznie:))
Teniu tak to jest z tymi pupilami, że się je traktuje jak członków rodziny i wcale nie mniej martwi o ich zdrowie. Dziękuję bardzo za trzymanie kciuków za Czipsę :)
UsuńStrasznie mi przykro, aż się popłakałam. Sama mam psa już 11 lat. Rok temu miał operację to tez to przeżywałam. Trzeba być dobrej myśli. Pozdrawiam i zdrówka życzę dla suni. Historia niesamowita.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze ze wszystko wskazuje na to, ze ta historia będzie miala happy end :) Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńNo tak, łzy same płyną. Tak bardzo Wam współczuję Beatko. Biedna psinka. Trzymam za nią kciuki i dużo zdrówka dla niej.
OdpowiedzUsuńDziękuję Anitko :)
UsuńBiedactwo... mam nadzieję, że będzie żyła... ostatnio tak walczyłam o potrąconego kotka.... napisz, co się dzieje!
OdpowiedzUsuńAniu udało się, i jest prawie wszystko dobrze. Przede wszystkim Czipsa żyje, pije, je i nawet chciałaby już biegać. Jednak smutek wraca i przygnębienie. Miała mieć dzieci a jest sama i wciąż obolala :( w te jej smutne slepka nie można patrzeć bez wzruszenia.
UsuńTrudno sobie wyobrazić przez co przeszła ta dzielna psina i jak musi być z Wami zżyta, że nie pokazywała swojego cierpienia byście i Wy nie byli smutni. Tak może tylko kochający pies. Trzymam kciuki by teraz już było tylko lepiej, by wreszcie i Czipsa wesoło pomachała ogonem i jeśli to możliwe by zapomniała.
OdpowiedzUsuń